Adam Kaliszewski 🌱<p><span class="h-card" translate="no"><a href="https://mastodon.com.pl/@m0bi" class="u-url mention" rel="nofollow noopener noreferrer" target="_blank">@<span>m0bi</span></a></span> ej śmieszki śmieszkami, ale serio - siłą nawyku (i jednego pluginu, który uwielbiam, a którego deweloper ma w dupie linuksa, zaś wine nie daje z nim rady niestety) trzymałem 10 jako środowisko produkcyjne audio, dzięki tej decyzji zamieniłem ten niekompatybilny z linuksem plugin na fizyczne urządzenie wpięte w tor i zintegrowane z DAWem, a całą resztę błyskawicznie i bezboleśnie przeniosłem na Ubuntu Studio* (na razie na laptopie do prób, ale domowa stacjonarka czeka tylko na porządki na dysku i będzie następna).</p><p>Choć może to być trudniejsze, jeśli ktoś używa bardzo wielu "ulubionych" VST (albo jakiejś egzotycznej konfiguracji sprzętowej**), ale ja, lecąc od paru lat na Bitwigu (który pięknie działa na linuksie), stopniowo poszedłem w "natywne" pluginy, których ten DAW ma milion i są wspaniałe; prawie nie używam zewnętrznych. A także w fizyczne instrumenta własnej roboty. :D</p><p>Ogólnie doświadczenie z <a href="https://pol.social/tags/linuxaudio" class="mention hashtag" rel="nofollow noopener noreferrer" target="_blank">#<span>linuxaudio</span></a> w 2025 jest nieporównywalne z 2020, 2015, nie mówiąc o wcześniejszych czasach. Wydaje mi się, że teraz to naprawdę jest system wymarzony do produkcji muzyki. A systemowych patchbay'ów zawsze byłem fanem. :D</p><p>* które, nota bene, radzi sobie z obsługą pro audio "z pudełka" lepiej niż windowsy <br>** choć jeśli ktoś używa egzotycznej konfiguracji sprzętowej, to i na windowsach musiał się nadłubać. ;)</p>